Podałem dziecku
dla niego zrobiony
- tak z serca -
okręcik z papieru.
A ono nieufnie
walnęło piąstką,
zepsuło okręcik
i zapiekło w dłonie,
i w serce.
Pewno za dużo
dostało w skórę
i już nikomu nie wierzy.
Ciekawe, za którym z kolei
skleconym z papieru i serca
uwierzy
i wziąwszy z radością pobiegnie
do pierwszej z brzegu kałuży
codzienności
na jasny rejs niesamotny,
ufnością splecionych rąk.
N razie mi nie dowierza
i stoi nad kałużą
przezornie zaciskając w piąstce
cień podejrzenia.
(Będę znowu od nowa budował nowy okręcik z papieru)
Lublin, 14 lutego 1979 r.