Pisadełko o wodzie napisałem już dawno, jeszcze latem 1981 roku, a więc aż 19 lat temu.
(Pisadełkami nazywaliśmy z przyjaciółką Olą nasze liryczne zapiski osobiste nie ośmielając się ich nazywać poezją)
To właśnie PISADEŁKO przypomniało mi się BARDZO NAMACALNIE w trakcie mojego kilkudniowego pobytu w Tatrach, a dokładnie dniu moich kolejnych, już coraz starszych, urodzin.
Dobrze jest móc je spędzać taki dzień właśnie w Tatrach.
Tatry z foto-albumów
wcale nie są prawdziwe:
ciche,
puste,
nieruchome,
martwe.
Aby je poznać
trzeba się w nie zanurzyć
i posłuchać jak gada w nich woda,
od grzmotu Siklawy,
łoskotu potoków,
mruczenia strumieni
aż po ciche kap, kap na grani...
(i skąd się u licha tam bierze woda).
Wszędzie woda.
WODA ŻYCIA.