Skropiłam swoje posłanie mirrą, aloesem i cynamonem. Chodź, upoimy się miłością aż do rana i zatopimy się w rozkoszy (Prz 7, 17–18).
On uświadamiać zawsze gotowy –
skoczek szachowy; obrońcy mydła
woda nie zbrzydła, lecz w jego domu
ni po kryjomu, ni też otwarcie
gdy stoi na warcie, nikt nie marnuje.
Ze skoczkiem przed sobą albo pod bokiem
iść pewnym krokiem – żadne wyzwanie;
niech nawet stanie z pionków przeszkoda,
odwagi doda już bliskość sama.
Nie takie w skocznej życia karierze
zwiedzać rubieże karetą chciały.
W tym dowcip cały, że jutro minie,
a w próżnej trzcinie brak zrozumienia.
Dosyć zmartwienia! Tu trwa kuszenie;
ciekną strumienie słodkiej zarazy
z ust zajzajeru
równego
zeru.
(fotografia autorki)