Początek listopada przeminął jak szara mgła. Dopatrywałam się jeszcze w nim bieli, jakiejkolwiek czystości, ale niedługo to trwało. Gdy sam masz w sobie nagromadzenie brudów, patrzysz na otoczenie z utęsknieniem, że ujrzysz choćby krztę odkurzonego świata. Tymczasem Twoje oczy pochłaniają widok rozpędzonych aut, pisk opon, mignięcia tablic rejestracyjnych jak numerów w totolotku. Żaden nie należy do ciebie, a i wygranej trafić nie sposób. Choć w tym świecie wbrew pozorom każdy ma sposób na wygraną. Jeśli tylko idzie za stadem jak potulny baranek i jeśli nie zadaje pytań. Co z tymi, którzy je zadają?
20 listopada
Skończyła mi się ważność karty miejskiej, co znaczy, że ,,mieszkam’’ tu już ponad miesiąc. W kawałkach. Wciąż nie potrafię tych kawałków sklecić w jedną całość, a i tułam się bez powodu. Może właśnie tak widzą mnie przechodnie gdy rozglądam się w roztargnieniu – czy to na pewno dobry przystanek i czy to na pewno właściwa godzina o której miałam się zjawić. Nieprawda. Nie muszę patrzeć na zegarek. Niewidzialna:
W ilustracji wykorzystano fotografię z zasobów autorki.